PODRÓŻ WŚRÓD WOJOWNIKÓW

Tytuł: PODRÓŻ WŚRÓD WOJOWNIKÓW
Autor: Curie Eve
Tytuł oryginalny: Journey Among Warriors
Tłumaczenie: Tomasz Fiedorek
Wydanie: Warszawa 2017
Ilość stron: 770
Rozmiar: 165×235 [mm]
ISBN: 978-83-8002-662-9

Ève Curie – pisarka, dziennikarka i pianistka, która zyskała światową sławę i szacunek nie tylko za sprawą przynależności do słynnej rodziny Curie, ale przede wszystkim ze względu na własne dokonania.

Kobieta niezwykła, która żyjąc w przełomowych dla historii świata czasach była nie tylko utalentowaną i przenikliwą ich kronikarką, ale też uczestniczką wielkiej polityki jako specjalny doradca sekretarza generalnego NATO czy ambasadorka UNICEF-u. Jej relacje z frontów II wojny światowej, składające się na niniejszy tom (nominowany do Nagrody Pulitzera w 1944 roku) były czytane zarówno przez najważniejszych polityków tamtych czasów, jak i rzesze zwykłych czytelników, którzy dzięki niej poznawali wojenny koszmar życia ludności cywilnej i szeregowych żołnierzy, ale też sylwetki najważniejszych dowódców i pierwszoplanowych postaci światowej polityki, takich jak F.D. Roosevelt, W. Churchill, W. Sikorski, W. Anders, A. Własow, Czang Kaj-szek, Czou En-laj, Mahatma Gandhi i Indira Gandhi, Mohammad Reza Pahlawi i wielu innych. O silnym związku emocjonalnym z Polską świadczą przeprowadzone przez Ève Curie wywiady z wybitnymi Polakami, uczestnikami II wojny światowej, polskimi patriotami, generałami, ambasadorami, politykami oraz z żołnierzami polskimi, ofiarami sowieckich deportacji, którym wydostanie się z nieludzkiej ziemi umożliwiło wstąpienie do armii generała Władysława Andersa.

Fragment tekstu
„W podartej spódnicy, z piaskiem we włosach, z odmrożonym nosem …”

Ewa Curie wśród wojowników na frontach II wojny światowej

Książka, której polski przekład trafia po raz pierwszy do rąk czytelników, to niezwykły, porywająco napisany reportaż. Jest owocem wyprawy, którą Ewa Curie odbyła w przeło-mowych dla II wojny światowej latach 1941–1942 jako korespondentka amerykańskiej gazety „The New York Herald Tribune”, wysłanniczka wydawnictw Herald Tribune Syndicate z Nowego Jorku i Allied Newspapers z Londynu. Wyruszając 10 listopada 1941 roku ze Stanów Zjednoczonych do Afryki na pokładzie wodnopłatowca PanAm „Capetown Clipper” (Boeing 314, dla którego był to pierwszy, eksperymentalny, a przez to utrzymywany w tajemnicy lot), będzie przez pięć miesięcy „podążać tak szybko, jak pozwolą na to samoloty, statki, samochody i pociągi w kierunku pól bitewnych świata, do krajów walczących przeciwko państwom Osi na wszystkich kontynentach”. Nie mogła wtedy przypuszczać, że miesiąc później dojdzie do ataku na Pearl Harbour (7 grudnia 1941) i dotychczasowe słabe zaangażowanie Amerykanów w II wojnę światową zostanie zastąpione oficjalną deklaracją przystąpienia do wojny przeciwko Japonii, a w konsekwencji przeciwko III Rzeszy i Włochom. Zapotrzebowanie na wieści z frontów oraz zainteresowanie nimi w Stanach Zjednoczonych gwałtownie wzrosło. W ciągu ponad pięciu miesięcy podróży Ewa regularnie wysyłała reportaże do swojej drugiej ojczyzny. Przemierzyła blisko sześćdziesiąt tysięcy kilometrów, odwiedzając kilka kontynentów i spotykając się z wieloma najważniejszymi ówcześnie postaciami, decydującymi o losach wojny, a później – całego świata. Jej opisom działań wojennych towarzyszą drobiazgowe relacje ze spotkań i rozmów także ze zwykłymi ludźmi, „kobietami brodzącymi boso w śniegu”, „wychudzonymi uciekinierami” z sowieckich łagrów, „hałaśliwymi żołnierzami amerykańskimi”, niosącymi nadzieję na rychły koniec wojny, ludnością cywilną. Receptą na to, by do nich dotrzeć, było „zachowywać się jak kameleon”, nie sprawiać dodatkowych kłopotów tym, którzy walczą o przetrwanie bądź odzyskanie swoich ziem z rąk Niemców: „Nie prosisz o nic. Po prostu siedzisz i obserwujesz. Ewentualnie ktoś przyniesie ci odrobinę wody czy jedzenia”.
Niewątpliwie wszystkie kontakty ułatwiała jej biegła znajomość wielu języków (miała przecież doskonały słuch muzyczny i talent pianistyczny): francuskiego, angielskiego, polskiego (choć z matką wymieniała listy w języku francuskim, to w domu rozmawiały po polsku), rosyjskiego, później także hiszpańskiego i greckiego. Niezależnie od wtapiania się w otoczenie i „niesprawiania kłopotów”, Ewa umiała również błyszczeć i zachwycać, używając niezwykłego uroku osobistego oraz bardzo silnej magii nazwiska Curie, by móc rozmawiać z dowódcami, m.in. generałami: Władysławem Sikorskim, Andriejem Własowem, dowódcą wojsk  radzieckich walczących na przedpolach Moskwy, Władysławem Andersem, Charlesem de Gaulle’em, Georgesem Catroux, Johnem George’em Smythem, komunistycznym generałem chińskim Czou En-lajem [Zhou Enlaiem], przyszłym pierwszym premierem Chińskiej Republiki Ludowej, a także szefem ówczesnego rządu chińskiego generałem Czang Kaj-szekiem.
I nie tylko z „wojownikami” – potrafiła odnaleźć wspólny język z Olgą Lepieszynską, czołową radziecką baleriną („jedyną elegancko ubraną kobietą, jaką miałam spotkać w Związku Sowieckim”), ambasadorem Stanisławem Kotem („przyjął mnie jak członka rodziny” w Ambasadzie Polski, „gdzie mogłam rozmawiać po polsku, a nie moim straszliwie łamanym rosyjskim. Za każdym razem, gdy mijałam tamte drzwi, wkraczałam do wyjątkowo tragicznego świata.”), młodym szachem Iranu Mohammadem Rezą Pahlawim („nie próbował on ukrywać cierpień, jakie znosił”), zamerykanizowaną żoną Czang Kaj-szeka – Sung Meiling, znaną jako madame Czang Kaj-szek („szczupła, mądra, elegancka jak klejnot od Cartiera”), czy madame Sun Jat-Sen (o której pisze, że mimo wszystkich dzielących je różnic ideologicznych: „Maria Curie by ją polubiła”), przyszłym premierem Indii Jawaharlalem Nehru („zdarzało mu się, że miał dosyć bycia sławnym – kiedy był skłonny napisać: Goście, goście – psiakrew! Po co przyłazi tu tyle ludzi, kiedy jest tak dużo do zrobienia?”) oraz jego córką Indirą (późniejszą premier Indii), która właśnie przygotowywała się do swojego ślubu (następnego dnia po wizycie Ewy Curie wychodziła za mąż za Feroze Gandhiego), wicekrólem Indii markizem Linlithgow („nie sprawiał wrażenia, żeby szczególnie cieszyła go sztywna etykieta, w jakiej musiał żyć i pracować”), a także z Mahatmą Gandhim (którego Maria Curie podziwiała) i Muhammadem Alim Jinnahem, przywódcą Ligi Muzułmańskiej (późniejszym założycielem Pakistanu, o którym wspomni: „zrobił mi wykład. Bronił swojej sprawy, w rzeczy samej błyskotliwie”).

Wieściom z frontów pisanym przez Ewę redakcja nadawała przykuwające uwagę tytuły, np. Ewa Curie odnajduje amerykańskie statki dostarczające zapasy wojenne do Afryki (6 grudnia 1941). W tekście tym Ewa donosi: „Ponieważ udało mi się złamać antykobiece prawo wojskowe i dostać się na front na Pustyni Libijskiej, postanowiłam iść krok dalej i złamać kolejne prawo, zostając pierwszą kobietą wpuszczoną na pokład amerykańskich statków, dostarczających zapasy wojskowe do tej części świata”. Kolejne tytuły donosiły: Ewa Curie spotyka irańskiego króla, mającego nadzieję na nowy, zjednoczony świat, Ewa Curie dostrzega ogromny problem w transporcie na Bliskim Wschodzie (ale wierzy, że geniusz Amerykanów i Brytyjczyków pozwoli odpowiedzieć na potrzeby koordynowania zjednoczonego wysiłku wojennego sił alianc¬kich), Ewa Curie zauważa jedność aliantów w rosyjskim obozie wojskowym w Iranie, Ewa Curie, w Baku, wątpi, czy Hitler kiedykolwiek zajmie Kaukaz, Ewa Curie ocenia znisz¬czenia dokonane przez nazistów w domu Tołstoja, Ewa Curie dowiaduje się od birmańskiego pilota o samobójczych atakach Japończyków, Ewa Curie widzi, że Chińczycy są spokojni, pewni siebie, odważni i realistycznie oceniają sytuację, Ewa Curie zauważa, że Indie myślą przede wszystkim o niepodległości, Ewa Curie spotyka Nehru pewnego jedności [między hindusami i muzułmanami – przyp. H.S., I. W.] wokół kwestii wolnych Indii (w pierwszym akapicie opisuje czekającego na nią na peronie w Delhi Jawahralala Nehru, który „przywitał się ze mną tak, jakbyśmy spotkali się już wiele razy”).
Ewa, po powrocie do Nowego Jorku, zapytana o najważniejsze spostrzeżenie z podróży, powiedziała: „Moje ogólne wrażenie jest takie, że każdy z nas musi pracować dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wygramy tę wojnę pod warunkiem, że wszyscy będziemy ciężko pracować”.
Wielu ludziom na świecie: tym, którzy ją znali i tym, którzy z oddali śledzili Jej dokonania, nasuwało się pytanie: jak tej drobnej, co prawda energicznej i wysportowanej, ale zarazem delikatnej, trzydziestosiedmioletniej kobiecie, zaliczanej do pierwszej dziesiątki najlepiej ubranych kobiet na świecie (!), której fotografie w modnych sukniach zdobiły w latach 20. XX wieku okładki magazynów „Vogue” czy „Paris Match”, udawało się docierać do ludzi na całym świecie i otwierać serca ludzi cierpiących głód, zimno, wygnanie, tortury, pobyty w łagrach i obozach jenieckich oraz w miejsca objęte restrykcjami dostępu dla „nie-wojskowych”, do których nikt poza nią nie zawędrował?

„Matka była jej paszportem”
Relacjonując spotkanie z Olgą Lepieszynską, Ewa Curie zauważa: „Tak jak to było w przypadku wszystkich wykształconych kobiet, jakie spotkałam w Rosji, nazwisko mojej matki, Marii Curie, podziałało na nią niczym magiczne zaklęcie. Fakt, że byłam córką kobiety-naukowca, której przykład natchnął nadzieją wszystkie pozostałe kobiety na świecie oraz fakt, że byłam powiązana z Wolnymi Francuzami, którzy kontynuowali walkę przeciwko Niemcom, wydawały się znaczyć dla Rosjan o wiele więcej niż moje referencje dziennikarskie”. Nie tylko dla Rosjan, także dla Chińczyków: w domu C. C. Cziena, wiceprezesa Narodowej Komisji Zasobów, która kontrolowała finansowany przez rząd przemysł w Wolnych Chinach, ogląda występ małego synka pana Cziena, który „kilkakrotnie ukłoniwszy mi się po chińsku, zaśpiewał na moją cześć wszystkie piosenki, jakie znał, swoim zdecydowanym, przenikliwym głosem. Kiedy śpiewał, stał wyprostowany jak struna – niczym mały żołnierz – i patrzył na mnie z ogromnym przejęciem, aby upewnić się, że doceniłam jego występ, w który włożył wiele pracy. Kiedy skończył, jego matka, mówiąca tylko po chińsku, wręczyła mi zwój pergaminu przewiązany wstążką z chińskimi ideogramami, opisującymi, co moja rodzina oraz Maria Curie znaczyły dla niej i jak szczęśliwa była, mogąc gościć mnie w swoim domu”. Nic zatem dziwnego, że Podróż… zadedykowana jest następująco: Mojej matce, MARII SKŁODOWSKIEJ¬-CURIE, której miejsce urodzenia w Polsce i której grób we Francji leżały w krajach okupowanych przez Niemców w czasie, gdy ja odbywałam tę podróż wśród żołnierzy naszej wojny.
Należy także wspomnieć, że przed wydaniem Podróży… Ewa znana była przede wszystkim jako autorka znakomicie przyjętej biografii swojej matki, błyskawicznie przetłumaczonej na ponad trzydzieści języków, o której mówiono, że dotarła w najdalsze zakątki świata, rozsławiając nazwisko całej rodziny Curie. Gannett podkreśla: „to nie miejsca, które odwiedziła, uczyniły jej książkę wielką, ale ona sama”. Niezwykle empatyczna, serdeczna i ciepła, a zarazem skromna, Ewa Curie sprawiała, że: „Polacy walczący na trzech frontach witali ją serdecznie jak własnego rodaka; ona sama była Francuzką – i walczyła [o sprawy Wolnej Francji – przyp. H.S., I.W.] jak wolna Francuzka gdziekolwiek się znajdowała, była w każdej chwili miłym gościem brytyjskiego imperium i zawsze – kimś z Ameryki. Była córką swojej matki, ale była też sobą”.
To stwierdzenie miało także drugie dno – kolaboracyjny rząd Vichy odebrał Ewie francuskie obywatelstwo w maju 1941 roku (co między innymi utrudniało, bądź uniemożliwiało jej kontakt przez długie miesiące z pozostałą we Francji starszą siostrą Ireną i jej rodziną) i skonfiskował majątek. O Francji rozdartej między Vichy i Wolnych Francuzów pisała: „Zaledwie kilka miesięcy wcześniej ci sami oficerowie i żołnierze musieli walczyć w kampanii o całkiem innym charakterze, która była koszmarem dla wszystkich naszych rodaków: o wyzwolenie Syrii i Libanu spod kontroli Vichy. Z oddali ta walka między Francuzami sprawiała mi tak wielki ból, że czasami zastanawiałam się, czy nie można było tego zupełnie uniknąć. Kiedy zadawałam sobie pytanie: ‘Czy strzelałabym do żołnierza służącego Vichy, gdybym była szeregowcem Wolnych Francuzów? Czy faktycznie wystrzeliłabym z karabinu do innego Francuza?’, moja instynktowna odpowiedź brzmiała: ‘Nie – nie zrobiłabym tego, nie mogłabym strzelić’”. Równocześnie ojczyznę swojej matki wspominała tak: „Pamiętałam, co generał Sikorski powiedział mi w Teheranie, po swoim powrocie z Moskwy: ‘Tylko jedna rzecz się liczy – zwycięstwo, które wyzwoli Polskę’. Pamiętałam słowa generała Andersa – tego samego Andersa, który miał osiem ran zadanych przez Niemców i dopiero co wyszedł z rosyjskiego więzienia – który przy innej okazji powiedział mi: ‘Dojdziemy do Polski. Oczywiście nie wszyscy. Ale Polska będzie żyć’. Takie jasne deklaracje odbijały się w mojej pamięci tysięcznymi echami: była to logiczna i szlachetna kontynuacja historii Polski”.
Możliwość odbycia podróży dawały Jej listy uwierzytelniające wydane przez generała Williama J. Donovana, w których stwierdzał, że podróżuje ona za wiedzą i zgodą samego prezydenta Franklina Delano Roosevelta (w zamian Ewa wysyłała mu prywatne raporty i te z kolei generał przekazywał prezydentowi Rooseveltowi). Z Rooseveltem i jego żoną Eleanorą łączyły ją zresztą mocne więzi wzajemnego szacunku i sympatii: bywała częstym gościem Białego Domu. Rooseveltowie podziwiali działania Ewy Curie na rzecz Wolnej Francji. Warto bowiem dodać, że jeszcze w 1940 roku Ewa wydała w Stanach Zjednoczonych małą, trzydziestodwustronicową książeczkę Cena wolności (The Price of Freedom), będącą zapisem treści serii odczytów, zachęcających do zaangażowania się Ameryki w wysiłek wojenny w Europie, jakie wygłosiła w Stanach Zjednoczonych. Obok Ceny wolności, została także współredaktorką zbioru listów z Francji They Speak For a Nation – Letters From France, których celem było przekonanie Amerykanów o patriotyzmie i niezłomnym duchu walki i gotowości do poświęcenia wojennego, prezentowanego przez zwykłych Francuzów.
Po ukazaniu się książki Journeys Among Warriors, pojawiło się bardzo wiele entuzjastycznych recenzji. Jedna z recenzentek, Elsa Maxwell, pisała o Ewie: „Jest kobietą bez ojczyzny – ale równocześnie obywatelką całego świata – albo każdej wolnej i uczciwej części świata natchnionej przez jej wiarę – jej lojalność – jej siłę. Jej książka powinna nosić tytuł «Podróże wojowniczki wśród wojowników» (A Warrior Journeys Among Warriors)”. Gannett dodawał: „Książka ma rozmach i głębokość – oraz kobiece ciepło i wnikliwość – co czyni ją wyjątkową wśród wszelkich reportaży wojennych.”
Co jednak uczyniło książkę Ewy tak wybitną, że stała się poważną kandydatką w 1944 roku do Nagrody Pulitzera?
Współczesna Joanna D’Arc, której bronią jest pióro, Kobieta, która ściga niebezpieczeństwo – to tylko niektóre tytuły w prasie amerykańskiej, które pokazują uznanie nie tylko dla stylu reporterskiego Ewy Curie, ale także podziw dla Jej odwagi i zaangażowania w sprawę walki o poparcie działań koalicji antyhitlerowskiej i pokoju dla jej trzech ojczyzn: Francji, Polski i Stanów Zjednoczonych.

Entuzjastyczne recenzje Podróży wśród wojowników przetaczają się przez całą opiniotwórczą prasę amerykańską w maju i czerwcu 1943 roku. Alice Dixon Bond, na łamach niedzielnego wydania „The Boston Herald”, głosi: „to współczesna Joanna d’Arc, której bronią jest pióro!”. Podkreśla także, że jej nazwisko, oraz wcześniejsza, fantastycznie oceniona biografia matki, stały się zaklęciem na wzór baśniowego „Sezamie, otwórz się!”, otwierającego wszystkie drzwi w najbardziej odległych bądź najmniejszych zakątkach świata.
„Wiara w walkę, która ocala świat” – takim tytułem William L. Shirer otwiera niedzielne wydanie „New York Herald Tribune” z 9 maja 1943 roku. Podtytuł brzmi: „Wspaniały reportaż Ewy Curie o duchu walki na wielu frontach”, którą kolejny, francuski recenzent opisze z kolei jako odsłaniającą „kulisy Apokalipsy”.
„Znakomita praca reporterska”, „Inspirujące spostrzeżenia”, „Empatyczna podróżniczka”, „Najbardziej zapadająca w pamięć słowna fotografia obozów walki o Wolność”, to tylko nieliczne tytuły i podtytuły recenzji, które ukazywały się na łamach amerykańskiej prasy po publikacji książki przez wydawnictwo Doubleday, Doran (New York) w 1943 roku. Książki, o której Ewa mówiła również, że „wywołuje krople potu na jej czole, gdy pomyśli, ile błędów w języku angielskim musiała popełnić, pisząc ją”.
Obszerna i „nielitościwie szczegółowa”, „znakomita praca mająca formę reportażu interwencyjnego oraz przejrzystej i inteli¬gentnej interpretacji. Żaden inny zawodowy korespondent, mężczyzna czy kobieta, nie postawił swojej stopy na frontach wojny tak wielkiej części świata. Panna Curie jest gwiazdą samą w sobie, jak również córką wielkich rodziców; atrakcyjną, uroczą kobietą posiadającą niezły tupet oraz stalowe nerwy” – pisał Orville Prescott w dziale „Books of the Times”. „Wręcz niesprawiedliwie utalentowana” tak z kolei oceniał Ewę Clifton Fadiman z „The New Yorker”. „Powodem, dla którego Podróż wśród wojowników jest tak świetna, jest oczywisty fakt, że zaczyna się we właściwym miejscu – w sercu” – stwierdzał Vincent Sheean w „New York Herald Tribune”, 7 lipca 1943 roku.
„W podartej spódnicy, z włosami pełnymi kurzu i z odmrożonym nosem” notował dalej Orville Prescott – a przecież „nigdy nie pozwalała, aby takie trywialne przeszkody miały wpływ na jej opisy walk czy wielkich i małych ludzi na wojnie”.
W tym samym czasie, co Podróż wśród wojowników, na rynku amerykańskim ukazują się książki Johna Roya Carlsona Under Cover, Wendella Willkie’ego One World oraz cykl reportaży wojennych Ernesta Taylora Pyle’a. Pierwsze wymienione książki zajmują dwa czołowe miejsca wśród bestsellerów w roku 1943 w kategorii „non-fiction”, a zaraz za nimi, na trzecim miejscu plasuje się Ewa Curie. Sam Willkie, będący równocześnie znanym republikańskim politykiem (kandydatem na prezydenta Partii Republikańskiej w 1940 roku, ostatecznie przegrał z Rooseveltem), tak reklamował swoim nazwiskiem książkę Ewy: „to książka, którą powinien przeczytać każdy Amerykanin!”. Jednak jury Nagrody Pulitzera w roku 1944 ostatecznie uznało, iż wojenna korespondencja Pyle’a stanowi największy hołd dla wysiłku wojennego całej armii amerykańskiej. I za to właśnie Amerykanie przyznali jemu, a nie Ewie, tę nagrodę.
Książka Ewy Curie ukazała się w 1943 roku w Stanach Zjednoczonych w języku angielskim, po francusku w roku 1944 (w Nowym Jorku, Edition de la Maison Française) oraz w 1946 we Francji (wydawnictwo Flammarion, pod tytułem Voyage parmi les guerriers), została także przetłumaczona na język niemiecki i wydana w Szwajcarii pod tytułem Kobieta na froncie (Eine Frau an der Front, Steiberg Verlag, Zurich 1945). Obecne wydanie polskie jest jej pierwszym wydaniem obcojęzycznym po 1946 roku. Ponieważ ukazuje się ono w dziesięciolecie śmierci Ewy Curie-Labouisse (2007) pragniemy przypomnieć pokrótce kilka faktów z jej długiego i zasługującego na filmową biografię życia.

Ewa wśród noblistów
(1904 – 2007)

„W mojej rodzinie było pięć Nagród Nobla: dwie dostała matka, jedną ojciec, jedną siostra ze szwagrem, jedną mąż…Tylko mnie się nie udało” – żartowała, że przynosi wstyd rodzinie, Ewa Curie-Labouisse, córka Marii Skłodowskiej-Curie i Piotra Curie, siostra Ireny Curie-Joliot i żona wieloletniego dyrektora UNICEF-u (Fundusz Narodów Zjednoczonych Pomocy Dzieciom), dyplomaty Henry’ego Labouisse’a, z którym związała się w 1954 roku.
Biografka Marii Curie, Françoise Giroud pisze o 6 grudnia 1904 roku: „Przychodzi na świat Ewa, śliczna dziewczynka”. Przychodzi na świat w rodzinie dwójki noblistów, jako ich druga córka. Jej siostrą jest o siedem lat starsza Irena. Ma niespełna dwa lata, gdy pod kołami powozu na paryskiej ulicy 19 kwietnia 1906 roku ginie jej ojciec. Maria wychowuje córki sama.
Siostry są wychowywane, hartowane, kształcone we wszystkich dziedzinach (ze szczególnym uwzględnieniem sprawności fizycznej, gimnastyki, jazdy na rowerze – co było uznawane za niezwykle ekscentryczne), dzięki zabiegom matki, która stara się rozwijać ich szczególne zdolności, nie narzucając jednak własnych gustów. Obie uczyły się w szkołach prywatnych. Opanowały języki obce, a także umiejętność gotowania, szycia, jazdy na nartach, jazdy konnej, gry na fortepianie. Dziennikarzom młodziutka Ewa oświadczyła, że nie znosi nauki, która ją przeraża. Co prawda nie wie, co będzie w życiu robić, ale na pewno nie będzie się zajmować fizyką, ani medycyną, ani niczym, co od wczesnego dzieciństwa zajmowało zarówno matkę, jak i siostrę.
„Ewy nigdy nie gromiono za czarowanie swoimi wdziękami nawet słupów telegraficznych; zresztą nigdy tego nie zaprzestała”. Pociągało ją światowe życie. Richard F. Mould w artykule wspomnieniowym wyodrębnił w jej biografii siedem zazębiających się okresów. Pierwszy z nich to dzieciństwo w Paryżu, do siódmego roku życia rozweselane przez dziadka Eugène’aCurie, który zmarł w 1910 roku. To także okres wyjazdów do Zakopanego i w szwajcarskie Alpy, gdzie uprawiała alpinizm z mamą, siostrą i, między innymi, Albertem Einsteinem.
W roku 1921 siostry towarzyszą matce w podróży do Ameryki. Podróż została zorganizowana przez znaną amerykańską dziennikarkę Marie Mattingly („Missy”) Meloney, a celem jej było zebranie funduszy na zakup jednego grama radu dla Instytutu Radowego w Paryżu. Niebagatelny, bo wynoszący sto tysięcy dolarów, koszt zakupu pokryła zbiórka pieniędzy ze zorganizowanej przez Missy subskrypcji narodowej w Stanach Zjednoczonych. Trzy panie Curie przez sześć tygodni podróżowały od wschodu na zachód USA, składając wizyty na uniwersytetach, na których Maria otrzymywała dyplomy honoris causa, czy medale, w laboratoriach oraz biorąc udział w bankietach i spotkaniach. Między innymi były goszczone przez prezydenta USA Warrena Hardinga. Brylującą w towarzystwie szesnastoletnią Ewę prasa nazwała the girl with the radium eyes. Była też w czasie tej podróży bardzo przydatna matce. Szczególnie w kontaktach z dziennikarzami, na przyjęciach, bankietach, obiadach, rautach oraz wraz z Ireną reprezentując matkę na zachodzie Stanów Zjednoczonych, gdy Maria, ze względu na stan zdrowia, pozostała na wschodnim wybrzeżu.
Ewa od dzieciństwa wykazywała zdolności muzyczne, co potwierdził też przyjaciel domu tak Skłodowskich, jak i Curie, wielki muzyk i pianista Ignacy Paderewski. Maria zakupiła dla córki fortepian i opłacała bardzo dobrych nauczycieli. Pierwszy recital fortepianowy Ewa zagrała jednak dopiero w 1925 roku, a więc mając już dwadzieścia jeden lat. Koncertowała w wielu miastach Francji i Belgii. Jej edukacja przebiegała także inną ścieżką. Z wyróżnieniem uzyskała absolutorium i tytuł licencjata z nauk przyrodniczych i z filozofii w Collège Sévigné.
Okres młodzieńczy to czas Ewy pianistki, pierwszych kroków w roli krytyka muzycznego, dziennikarki (pisała pod pseudonimem do tygodnika „Candide”). Wraz z matką podróżuje po Francji, do Włoch, Belgii, Szwajcarii, z prezydentem Czechosłowacji Tomášem Masarykiem odbywają w 1932 roku podróż do Hiszpanii. Okres młodości to także bliższe stosunki z matką. Po zamążpójściu Ireny Ewa bardzo się z nią zbliżyła. Interesowała się zastosowaniem radu w medycynie, choć rzadko o tym pisała. Znacznie bardziej interesowała ją kultura i sztuka, m.in. przetłumaczyła i zaadaptowała na francuską scenę amerykańską sztukę Spread Eagle George S. Brooksa i Waltera B. Listera, którą wystawiano we Francji pod tytułem 145 Wall Street.
W latach dwudziestych i trzydziestych uchodziła za jedną z najpiękniejszych kobiet Paryża. Dbała o swój wygląd, co nie zawsze spotykało się z aprobatą Marii, która zwykła, leżąc na kanapie, przyglądać się przygotowaniom córki do wieczornych wyjść na koncerty. W relacjach samej Ewy mawiała na przykład: „Och moje dziecko, biedactwo, jakież okropne obcasy! Nigdy mnie nie przekonasz, że kobiety są stworzone do chodzenia na szczudłach. A cóż to za nowa moda dekoltowania się z tyłu?”. Ewa nie zrażała się komentarzami matki. Nosiła eleganckie stroje, buty na wysokich obcasach i makijaż, który matka nazywała „szkaradziejstwem”.
Kolejny etap życia Ewy Curie naznaczony jest śmiercią Marii Skłodowskiej-Curie, która umiera 4 lipca 1934 roku. Ewa postanawia napisać biografię matki. W tym celu wycofuje się z życia towarzyskiego, zamieszkuje w Auteuil, gdzie wynajmuje małe mieszkanie i pracuje nad uporządkowaniem dokumentów, notatek, listów Marii. W poszukiwaniu informacji o korzeniach i młodości Marii Skłodowskiej, w 1935 roku odwiedza Polskę. Owocem tej pracy jest biografia Madame Curie, która ukazuje się w 1937 roku. Na okładce książki czytamy między innymi: „Nie podaję więc ani jednego szczegółu, ani jednego zdarzenia, których autentyczności nie byłam pewna, nie przeinaczyłamani jednego zdania o charakterze zasadniczym. Nawet w tym, co się tyczy barwy jej sukien – ściśle przestrzegałam prawdy… Fakty, które przytaczam, miały miejsce. Słowa zostały wypowiedziane”.
Książka została przetłumaczona na wiele języków. Oprócz Francji, ukazuje się w Hiszpanii, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Włoszech, łącznie w około osiemdziesięciu państwach. W Polsce ukazała się w roku 1938, ale już w 1937 roku prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Ignacy Mościcki odznaczył Ewę Curie Krzyżem Oficerskim Polonia Restituta za rozsławianie imienia naszego kraju. W tym samym roku książce przyznano amerykańską nagrodę National Book Award w kategorii literatury faktu. Od razu też zainteresowali się jej adaptacją filmowcy.
Lata poprzedzające II wojnę światową Ewa spędza w Paryżu. Pracuje jako dziennikarka, pisze recenzje muzyczne, koncertuje. Po wybuchu wojny zostaje mianowana kierownikiem oddziału kobiecego Komisariatu ds. Informacji. Uczestniczy też w działaniach na rzecz kontaktów władz Francji z prezydentem Stanów Zjednoczonych Franklinem Delano Rooseveltem. Między innymi, pomaga premierowi Paulowi Reynaudowi w sformułowaniu listu do Rooosevelta z apelem o pomoc dla Francji.
Po upadku Francji na pokładzie przeładowanego i ostrzeliwanego przez niemieckie samoloty statku towarowego „Madura” przedostaje się do Anglii i tu zaczyna się kolejny etap jej życia. Opowiada się po stronie generała Charlesa de Gaulle’a i sił Wolnej Francji.
Ewa Curie poznaje wtedy Winstona Churchilla (zachowały się listy, które wymieniała zarówno z nim, jak i z jego żoną), podróżuje do Szkocji, aby spotkać się z generałem Władysławem Sikorskim, premierem rządu polskiego na uchodźstwie i Naczelnym Dowódcą Polskich Sił Zbrojnych. W latach 1939 – 1949 odbywa siedem podróży do Stanów Zjednoczonych. W 1940 roku zostaje przyjęta przez Eleanorę Roosevelt i z jej inspiracji odbywa podróż po Stanach Zjednoczonych z serią odczytów „Francuskie kobiety i wojna”. W „Atlantic Monthly” pod takim też tytułem ukazuje się jej esej; nawiązuje współpracę z „New York Herald Tribune”.
Kolejny okres w życiu Ewy Curie zamyka się między listopadem 1941 roku a kwietniem 1942. Wtedy powstaje opisana wyżej Podróż wśród wojowników.
Po powrocie do Europy aż do zakończenia wojny Ewa Curie służy w kobiecym korpusie medycznym Wolnych Francuzów. Po zakończeniu wojny, w latach 1945–1949, jest współwydawcą dziennika „Paris-Presse”. Entuzjastycznie popiera powstanie Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego – NATO. W latach 1952–1954 zostaje specjalnym doradcą pierwszego sekretarza generalnego NATO, którym jest wówczas brytyjski arystokrata Lord Hastings Lionel Ismay. Jest ogromnie zaangażowana w działalność nowej organizacji – tak dalece, że powstaje wkrótce potem projekt książki Pierwsze pięć lat NATO (zaplanowała piętnaście rozdziałów, których streszczenia zachowały się w archiwach), niestety nigdy nieukończonej.
Jej relacje z siostrą Ireną i jej mężem ulegają w tym czasie rozluźnieniu – okres wojennej rozłąki, jak również poglądy polityczne małżeństwa Joliot-Curie, które można określić jako co najmniej sympatyzujące z ruchem komunistycznym, są także trudne do pogodzenia z poglądami Ewy.
W 1954 roku, w wieku pięćdziesięciu lat, Ewa wychodzi za mąż za Henry’ego Richardsona Labouisse’a, znakomitego prawnika i dyplomatę, mającego w swoim dorobku udział w powstaniu Planu Marshalla, współpracę z Bankiem Światowym, oraz – w latach późniejszych – doradzanie Sekretarzowi Generalnemu ONZ. W okresie, w którym poznaje Ewę, pełni funkcję ambasadora Stanów Zjednoczonych we Francji (1952–1954). Dopytywana kiedyś, dlaczego tak późno wyszła za mąż, odpowiada: „bywałam wcześniej zakochana, ale niewystarczająco”. Nigdy nie będzie też miała własnych dzieci, choć nawiąże – po pewnych perypetiach – bliską relację ze swoją pasierbicą, Anną Peretz, córką Henry’ego z pierwszego małżeństwa (owdowiał w 1945 roku). Wkrótce po ślubie Henry Labouisse zostaje szefem Agencji Narodów Zjednoczonych na rzecz pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie (UNRWA), i jest nim do 1958 roku. W tymże roku Ewa otrzymuje obywatelstwo amerykańskie. Z prawdziwym zapałem zaczyna pracę na rzecz Funduszu Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci (UNICEF). Lata 1962–1965 państwo Labouisse spędzają w Grecji, gdzie mąż Ewy Curie pełni funkcję ambasadora Stanów Zjednoczonych.
W 1965 roku Henry Richardson Labouisse dostaje propozycję objęcia funkcji sekretarza generalnego UNICEF. Przyjmuje ją i w tym samym roku odbiera w Oslo Pokojową Nagrodę Nobla za osiągnięcia UNICEF. Ewę nazywa się wtedy „pierwszą damą UNICEF”, zaś państwo Labouisse, niosąc pomoc dzieciom, odwiedzają ponad sto państw.
Po wojnie dwukrotnie odwiedza Polskę. W roku 1967 z okazji otwarcia Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie oraz po raz ostatni w 1999 roku, odwiedzając Instytut Radowy w Warszawie, powstały z inicjatywy matki (a przy ogromnym zaangażowaniu jej siostry, Bronisławy) i noszący jej imię.
Po śmierci męża w 1987 roku, Ewa Curie-Labouisse zamieszkała w Nowym Jorku, gdzie zmarła 22 października 2007 roku w wieku 102 lat. Dla tych, którzy ją znali, była niezwykłą kobietą. Do końca życia elegancka, dowcipna, pełna swady i profesjonalna. Richard F. Mould napisał, że nie zasługuje, aby historia umieszczała ją w cieniu utytułowanych krewnych, ale aby stanęła w jednym szeregu z matką, ojcem i siostrą.
Ewa Curie otrzymała wiele nagród za osiągnięcia i działalność wojenną, polityczną i społeczną. Między innymi Krzyż Wojenny za służbę jako ochotniczka w kobiecym korpusie medycznym Wolnych Francuzów podczas kampanii włoskiej, gdzie awansowała do stopnia porucznika na etacie majora w I Dywizji Wolnych Francuzów i ze swoimi oddziałami brała udział w lądowaniu w Prowansji w sierpniu 1944 roku. Za działalność w UNICEF w 2005 roku odebrała z rąk ambasadora Francji, Jean-Marca de La Sablière’a, Krzyż Oficerski Legii Honorowej. Przyjmując to wysokie francuskie odznaczenie, jak zwykle z wielką skromnością dziękowała słowami wielokrotnie cytowanymi: „Czuję się zaszczycona i dumna. Jestem odrobinę zakłopotana, ponieważ nie sądzę, żebym zasłużyła na wszystkie te wspaniałe komplementy, więc nie do końca wiem, jak powinnam się zachować. Jednak jest to dla mnie wspaniały dzień i zapamiętam go na długi czas”. Doczekała się też uznania władz polskich po 1989 roku. W roku 2005 w wieku stu lat otrzymała (przyznany przez Aleksandra Kwaśniewskiego) Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, który odebrała rok później z rąk kolejnego już prezydenta, Lecha Kaczyńskiego, w Ambasadzie Rzeczpospolitej Polskiej w Waszyngtonie.
Częściowe wyobrażenie o talencie, dziennikarskim profesjonalizmie, ale także o poglądach, osobowości i żywiołowości Ewy Curie możemy sobie wyrobić czytając Podróż wśród wojowników. Relacje z frontu, wywiady z ludźmi, którzy już wówczas lub w niedalekiej przyszłości wywarli znaczący wpływ na losy świata, opisy miejsc, w których się znalazła podczas podróży, to lektura przybliżająca nie tylko wydarzenia z II wojny światowej z punktu widzenia bacznego obserwatora, jakim niewątpliwie była, ale przede wszystkim ukazująca koszmar wojny oraz wiarę, że współpraca żołnierzy amerykańskich z brytyjskimi, francuskimi z Wolnych Francuzów, rosyjskimi, polskimi i z wielu innych państw pozwoli zakończyć wojnę, a wartości takie, jak wolność i demokracja będą stanowić fundament pokoju w powojennym świecie.
Książka ta stała się wielkim wezwaniem do jedności wśród aliantów, którą – jak realistycznie oceniała Ewa – z trudem będzie trzeba zbudować po wojnie na nowo, gdy nie będzie już jednoczącego wspólnego wroga. Jedności, której podstawą może być tylko wzajemna tolerancja dla różnic kulturowych, politycznych i cywilizacyjnych, w duchu wzajemnego szacunku i zrozumienia – ale bez naiwnego optymizmu. Znakomicie jej przesłanie podsumował Sterling North: „To budująca morale, niosąca nadzieję książka, która równocześnie nie oszczędza żadnych ciosów, żadnej krytyki i nie wybacza zakładania różowych okularów”.
Pracowitość, odwaga, serdeczność dla każdego, intelektualna przenikliwość, ale i spora doza brawury towarzyszyły Ewie Curie w całym jej długim i owocnym życiu, wypełnionym wielką polityką, wielkimi przyjaźniami oraz wielkim osobistym zaangażowaniem w działania na rzecz lepszego, bardziej demokratycznego i sprawiedliwego świata: od postawienia pomnika sprawom nauki dzięki sukcesowi biografii matki, przez działalność dziennikarską podczas II wojny światowej, doradztwo na rzecz powstającego krótko po wojnie NATO, aż do poświęcenia reszty życia na rzecz UNICEF-u. Mamy nadzieję, że pierwsze polskie tłumaczenie tej książki sprawi, że ta wspaniała kobieta na nowo otworzy serca swoich „współrodaków” – jak nazywała Polaków, choć nigdy nie miała polskiego obywatelstwa, i trafi do naszej zbiorowej pamięci i świadomości jako równie ważna kobieta niezwykłej rodziny Curie.

Hanna Schreiber i Iwona Wyciechowska
Spis Treści:
WSTĘP, Hanna Schreiber, Iwona Wyciechowska

CZĘŚĆ I AFRYKA 
ROZDZIAŁ I Zabierzemy cię do Nigerii
ROZDZIAŁ II Cały szmat niczego
ROZDZIAŁ III Pustynia Zachodnia
ROZDZIAŁ IV Kair i Pearl Harbor

CZĘŚĆ II BLISKI WSCHÓD 
ROZDZIAŁ V Wolni Francuzi w Lewancie
ROZDZIAŁ VI Teheran: centrum wojennej komunikacji

CZĘŚĆ III ROSJA 
ROZDZIAŁ VII Na północ w rosyjską zimę
ROZDZIAŁ VIII W Kujbyszewie wszyscy pracują
ROZDZIAŁ IX Wojna podeszła pod Moskwę
ROZDZIAŁ X Trupy nazistów na śniegu
ROZDZIAŁ XI Lubimy pracować po jedenaście godzin
ROZDZIAŁ XII Wolna Tuła i dom Tołstoja
ROZDZIAŁ XIII Rosjanie giną milionami
ROZDZIAŁ XIV Führer nie miał racji
ROZDZIAŁ XV Dojdziemy do Polski

CZĘŚĆ IV AZJA 
ROZDZIAŁ XVI Lot na Daleki Wschód
ROZDZIAŁ XVII Wymarłe miasto Rangun
ROZDZIAŁ XVIII Chiny przygotowują się do swego przeznaczenia
ROZDZIAŁ XIX Młodzi ludzie i stare maszyny
ROZDZIAŁ XX Runda zaproszeń
ROZDZIAŁ XXI Wielka chińska rodzina
ROZDZIAŁ XXII Bengal czeka
ROZDZIAŁ XXIII Nehru i Cripss
ROZDZIAŁ XXIV Wielka Brytania w Indiach i generał Wavell
ROZDZIAŁ XXV Pan Gandhi i propozycje Crippsa

CZĘŚĆ V Z POWROTEM DO AMERYKI 
ROZDZIAŁ XXVI „AMERYKANIE PRZYBYLI”